sobota, 27 października 2018

Smiley niezwykły pies - nigdy nie widział świata

niestety nie zobaczy. Energiczny golden retriver jest ślepy od urodzenia. Poza tym faktem nie tylko aktywnie spędza czas, ale również pracuje jako dziecięcy terapeuta i radzi sobie z tym świetnie! Poznaj jego historię.

Smiley pochodzi z nielegalnej hodowli - gdyby nie profesjonalny trener, Joanne, pies zostałby uśmiercony zanim w ogóle trafiłby do adopcji

Jego oczy zaszyto, aby nie ryzykować infekcji

"Wpada na mnóstwo rzeczy. Kiedy go wołasz, biegnie do ciebie, ale nie wie, kiedy się zatrzymać"

Na szczęście psiak trafił na odpowiednią osobę i jest bardzo szczęśliwy

Smiley jest licencjonowanym psim terapeutą dla niepełnosprawnych dzieci i tych z opóźnionym rozwojem

Jego ulubioną sztuczką jest witanie się z nowo poznanymi osobami

Niektórzy z jego pacjentów nigdy się nie uśmiechają, poza jedyną sytuacją, jaką jest spotkanie z nim samym

"Kiedy załatwia swoje 'psie sprawy' - wąchanie, podsłuchiwanie, lizanie czy przytulanie - szybko zapominasz o jego ułomności"

Smiley jest stuprocentowo poddany swojej właścicielce - analizuje jej głos i każdy ruch. Reaguje na jej polecenia, kiedy mówi mu, czy może bezpiecznie iść przed siebie, czy powinien uważać na przeszkodę

Smiley z pewnością wymaga więcej uwagi niż przeciętny pies, dlatego nie byłby kompanem dla każdego. Całe szczęście trafił na właściwą osobę.

poniedziałek, 22 października 2018

Hugh Glass - facet, który naprawdę "był hardkorem"!

Myślisz, że o poziomie twojej męskości decyduje gęstość wąsa, co to go sobie w mozole wyhodowałeś? A może twierdzisz, że to słuchany przez ciebie true satanic cumshot death metal czyni z ciebie stuprocentowego faceta? Otóż nie. Prawdziwego samca poznasz po jego niezłomnych czynach. Oto Hugh Glass - gość, przy którym ekipa z „Niezniszczalnych” to banda rozwydrzonych ciotek.

Glass był żyjącym na przełomie XVIII i XIX wieku amerykańskim zakapiorem. Ale takim prawdziwym, najbardziej stereotypowym ze stereotypowych. Takim, co to zaczynał dzień od przeżucia kilograma żywych pszczół i zapicia takiego posiłku dwoma litrami taniego łiskacza. Hugh, jak przystało na prawdziwego trapera, ryzyko utraty życia miał we krwi - jak by nie patrzeć, w tamtych czasach rynek futrzarski nie polegał na hodowaniu norek, ale na regularnym ruszaniu w dzicz.
Glass właśnie siedział w knajpie i w towarzystwie sobie podobnych zapoconych, ogorzałych typów spod ciemnej gwiazdy spożywał wysokoprocentowe napoje energetyczne, gdy w ręce wpadła mu gazeta „Public Adviser”. Przepite oko obeznanego ze słowem pisanym mężczyzny od razu zatrzymało się na ciekawym ogłoszeniu. Otóż generał William Ashley poszukiwał stu traperów chętnych do wzięcia udziału w łowieckiej wyprawie dorzeczem rzeki Missisipi. Hugh o lepszej fusze marzyć nie mógł. A że mógł pochwalić się niemałym doświadczeniem w powalaniu wszelkiej maści bestii, kandydatem do takiej ekspedycji był idealnym. W 1822 roku Glass wraz z pozostałymi żądnymi przygód śmiałkami ruszył w teren.


Początkowo wszystko szło zgodnie z planem i gdzieś w okolicach sierpnia 1823 roku dzielny traper w towarzystwie swoich dwóch kompanów, Johna Fitzgeralda i Jima Bridgera, zapuścił się do rozwidlenia rzeki Grand w Południowej Dakocie. Te dziewicze tereny pełne były zwierzyny, która z miłą chęcią padała ofiarą myśliwych. Znalazło się jednak kilka i takich, które nie tylko opuszczać ziemskiego padołu nie chciały, ale i tylko czekały, aby wrogim intruzom pokrzyżować plany. I akurat Hugh miał nieprzyjemność taką bestię spotkać. Traper  oddalił się od swych towarzyszy i stanął oko w oko z przerośniętą samicą niedźwiedzia grizzly w towarzystwie swoich młodych...
Glass nawet nie zdążył dobrze chwycić za strzelbę. Rozwścieczony zwierz rzucił się na niego. Pochwyciwszy mężczyznę, z całej siły rzucił nim o glebę, aby następnie przydusić go swoim cielskiem i młócąc olbrzymimi łapami zamienić intruza w sałatkę siekaną.


Zanim Fitzgerald i Bridges, słysząc rozpaczliwe wrzaski swego przyjaciela, ruszyli mu z pomocą, grizzly zdołał mocno poszatkować biednego Glassa. Kiedy traperzy dotarli na miejsce, ich oczom ukazał się przerażający widok - okazało się, że półprzytomny, zakrwawiony Hugh zdołał dobyć swój nóż i odeprzeć atak wielkiego niedźwiedzia. Jedyne co mężczyźni musieli zrobić, to skrócić męki konającego zwierza i zebrać z ziemi to, co pozostało po biednym Glassie. A trzeba przyznać, że stan zdrowia myśliwego pozostawiał sporo do życzenia. Traper był częściowo oskalpowany, miał złamaną nogę, a większość jego ciała pokryta była głębokimi ranami, z czego największa znajdowała się na klatce piersiowej. Grizzly w swym szaleńczym ataku dosłownie zerwał całe mięso z żeber ofiary, całkiem je odsłaniając. Po takim zabiegu Hugh wyglądał niczym dziewiętnastowieczna wersja zdewastowanego terminatora.


Trudno się dziwić, że widząc nieprzytomnego, obdartego z ciała aż do gołych kości członka ekspedycji, jeden z jej dowódców poprosił Frizgeralda i Bridgesa, aby ci pozostali ze swym przyjacielem przez najbliższych kilka godzin, podczas których Glass z całą pewnością wyzionie ducha. Panowie zgodzili się. Jednak gdy tylko reszta traperów zniknęła z pola widzenia, przyjaciele konającego nieszczęśnika wykopali mu grób...

Nie wiadomo, ile czasu minęło, kiedy Glass odzyskał przytomność. Szybko zdał sobie sprawę, że spoczywa w płytkiej mogile, przykryty cienką warstwą liści i piachu, zupełnie pozbawiony strzelby, noża, ciepłego odzienia i jakiegokolwiek sprzętu, który pomógłby mu przeżyć w dziczy. Hugh nawet i w tak beznadziejnej sytuacji jednak nie poddał się. Resztką sił wypełzł ze swego grobu i powoli zaczął się czołgać... Wiedział, że fort Kiowa - jedyne miejsce, gdzie dane mu będzie znaleźć pomoc, znajduje się 320 kilometrów dalej. Zanim jednak ruszył w tę podróż, własnoręcznie nastawił sobie kość w złamanej nodze i zabezpieczył kończynę przed uszkodzeniami. Zbyt słaby, aby polować, Glass przeszedł na dietę składającą się głównie z borówek, jagód i wygrzebanych z ziemi korzonków.


Podczas swojej przeprawy traper zaczął odczuwać skutki infekcji, która wdała się do jego ran. Bardzo wysoka gorączka powodowała, że Hugh co jakiś czas tracił przytomność. Był jednak na tyle silny, że kiedy tylko świadomość mu wracała, podnosił się i na czworakach brnął dalej przed siebie. Głównym powodem, dla którego łowca ciągle żył, była chęć odwetu na Frizgeraldzie i Bridgesie za to, że ci pochowali go żywcem.
Traper, który nieraz już musiał sobie radzić w ekstremalnych sytuacjach, szybko znalazł sposób na pozbywanie się gnijącego, zaatakowanego przez gangrenę mięsa zwisającego z jego ran. Umieszczał na nich larwy, które zżerały martwe tkanki.


Pewnego razu na drodze półżywego wędrowca stanęły dwa wilki, zajęte konsumowaniem wielkiego truchła bizona. Glass zdołał przepędzić drapieżniki i zaserwował sobie ucztę, jakiej nie zaznał od ostatnich kilku tygodni. Posiłek dał mu sił, aby kontynuować podróż.
Po dwóch miesiącach tułaczki ostatkiem sił dotarł do brzegu rzeki Cheyenne. Zbudował tam sobie prymitywną tratwę, wykorzystując pień powalonego drzewa. Nie wiadomo, czy ciężko ranny myśliwy przeżyłby tę przeprawę, gdyby nie grupa Siuksów, która widząc, w jak opłakanym stanie znajdował się traper wyłowiła go z wody i zaoferowała pomoc. Przyjaźni Indianie podarowali mężczyźnie skórę niedźwiedzia, aby Hugh mógł zakryć swe paskudne rany. Traper otrzymał też broń oraz zapas żywności. Po kolejnych wielu długich tygodniach myśliwy dopłynął do celu. Strażnicy fortu Kiowa nie mogli uwierzyć, że strzęp człowieka, który wyrzucony został na brzeg rzeki, może mieć w sobie choć odrobinę życia. Okazało się, że gnijący trup miał w sobie nie tylko chęć przetrwania, ale i poważne zamiary skopania tyłków osób, które odpowiedzialne były za jego pełną niewygód podróż.


Po wielu miesiącach spędzonych na leczeniu ran i odzyskiwaniu utraconych sił, Hugh zakasał rękawy i ruszył na poszukiwania swych kompanów. Pierwszy na liście był Jim Bridger.  Traper dość szybko go namierzył w okolicach ujścia rzeki Bighorn na terenie Yellowstone. Kiedy jednak przyszło mu stanąć przed swym znienawidzonym wrogiem, Glass, który przez całą podróż wymyślał najbardziej okrutne sposoby zadania bólu swym byłym przyjaciołom, zawahał się. Widząc przerażenie na twarzy tego niespełna dziewiętnastoletniego poszukiwacza przygód, Hugh z trudem powstrzymał się od rozszarpania go na strzępy i darował chłopakowi życie.

Litości postanowił nie okazywać w stosunku do Johna Fitzgeralda. Jednak i tym razem sprawiedliwość nie została wymierzona. Okazało się bowiem, że mężczyzna porzucił już swoją traperską pasję i zaciągnął się do armii. Za zabicie żołnierza prawo federalne przewidywało śmierć, a przecież Glass nie po to spędził całe miesiące na walce z przeznaczeniem, aby teraz pójść na spotkanie z plutonem egzekucyjnym. Jedynym pocieszeniem dla niego była jego ukochana strzelba, którą jakimś cudem udało mu się odzyskać.


Glass wrócił do swego fachu i przez kolejne lata brał udział w polowaniach na zwierzęta futerkowe. Pewnie i by kiedyś przeszedł na zasłużona emeryturę, gdyby nie spotkanie z Indianami w 1833 roku. Ci, w przeciwieństwie do Siuksów, których Hugh spotkał podczas swego spływu rzeką Cheyenne, nie należeli do zbyt przyjaznych. Niezłomny traper zginął ze swoją strzelbą w dłoniach. Tą samą, którą dekadę wcześniej wytrącił mu z rąk potężny i mocno wkurzony niedźwiedź grizzly.




Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Hugh_Glass

sobota, 20 października 2018

Najbardziej nieudolni złodzieje na świecie

Codziennie na świecie popełnia się miliony przestępstw. Wiele z nich jest całkiem udanych, a ich wykonawcy kąpią się w zrabowanej gotówce. Jednak wśród tych profesjonalistów są też tacy, których przerosłoby zabranie dziecku cukierka.

#1. Głuchy jak pień




W 1995 roku Klaus Schmidt postanowił obrabować bank w Berlinie. Wybrał klasyczny sposób, czyli wejść tam z pistoletem i zażądać forsy. Wszystko szło dobrze dopóki pracownicy banku nie zauważyli, że rabuś zachowuje się jakoś tak… dziwnie. Gdy kasjer zapytał go, czy potrzebuje worka, Schmidt odpowiedział: „To prawdziwy pistolet!”. Wszystko było jasne — facet jest głuchy. Pracownicy uruchomili alarm, który wył na całą dzielnicę, ale Schmidt go po prostu nie słyszał i spokojnie kontynuował pakowanie forsy. Finał tej historii jest raczej oczywisty.
Jednak nie zapominajmy, że to zachodnia Europa. Karl Schmidt próbował podać bank do sądu za to, że… wykorzystano jego inwalidztwo.

#2. Darmowe piwo


W 2011 roku policja z Derbyshire w Anglii wpadła na genialny pomysł. Do poszukiwanych przestępców wysłano informację o wygranym konkursie, w którym nagrodą miało być… darmowe piwo. I to nie jedno czy dwa, ale cała zgrzewka. Aby odebrać nagrodę należało zgłosić się do firmy piwowarskiej i podać adres dostawy. W ten sposób wpadło 19 nie tylko pazernych, ale też niebezpiecznych przestępców, w tym przestępcy seksualni.

#3. Zadzwoń


W 2008 roku 18-letni Ruben Zarate chciał okraść sklep w Chicago. Wziął pistolet, wpadł do środka i zażądał kasy. Niestety, większość pieniędzy była w sejfie, a szyfr do niego znał tylko kierownik sklepu, którego akurat nie było w pracy. Rubenowi nie chciało się czekać, więc… dał pracownikom swój numer telefonu i poprosił, by zadzwonili, kiedy kierownik się pojawi. Pracownicy zadzwonili do niego, gdy policja wiedziała o całej sprawie i zaczaiła się w sklepie. Po krótkiej strzelaninie zatrzymano nieudolnego złodzieja.

#4. Zostawił coś osobistego


Zarate z poprzedniej historii złamał podstawową zasadę włamu — nigdy nie zostawiaj czegokolwiek, co może pomóc w twojej identyfikacji. Złodziej z kolejnej historii też ułatwił pracę policji. Na wyrwę udało mu się ukraść pewnej kobiecie portfel z 40 dolarami w środku. Jednak podczas szamotaniny sam zgubił swoje dwie torby, a w jednej z nich znaleziono… świadectwo urodzenia złodzieja oraz list od matki adresowany do niego.

#5. Szybcy i skuteczni


Kluczem do udanego napadu jest odpowiedni środek ucieczki z miejsca zdarzenia, np. samochód lub motor. Wydaje się oczywiste, prawda? Jednak nie dla trzech złodziei z Kolumbii. Mężczyźni napadli na sklep, wzięli, co mieli wziąć i załadowali łupy na… osła, którego ukradli pewnemu rolnikowi dwanaście godzin wcześniej. Mieli dużo czasu na znalezienie czegoś bardziej pasującego do przestępstwa, ale woleli trzymać się planu z osłem. Osioł, jak to ma w zwyczaju, nie zawsze chce współpracować. Tak było i tym razem. Do tego momentu cały napad szedł zaskakująco dobrze — policja nie wiedziała o skoku. Ale osioł zaczął się drzeć na całą okolicę, co wzbudziło podejrzenia policjantów znajdujących się w pobliżu. Złodzieje uciekli pieszo, pozostawiając wszystkie łupy.

#6. Nie wypada tak bez uprzedzenia


W marcu 2010 roku Albert Bailey wraz ze swoim młodocianym wspólnikiem zaplanował napad na bank w Fairfield, stan Connecticut. Zamiast zrobić to z zaskoczenia, mężczyźni woleli zadzwonić do placówki i zapowiedzieć swoje przybycie. Po co? Po to, żeby bank zdążył przygotować całą kwotę, którą chcą ukraść. Ale to jeszcze nie wszystko. Chwilę po wykonaniu telefonu Bailey wysłał swojego wspólnika do tego banku z liścikiem. Złodzieje bali się, że bank pomyli ich z jakimiś innymi złodziejami i wyda gotówkę nie tym, co trzeba. Mężczyźni przyszli do placówki o umówionej porze, wzięli przygotowaną gotówkę (pewnie jeszcze podziękowali) i wyszli… wprost w ręce policji. Albertowi sąd przybił dziewięć lat odsiadki.

#7. Czarna magia


Melissa Peters szła do swojego samochodu, gdy nagle ujrzała przed sobą lufę wycelowaną w jej twarz. Celem 17-letniego złodzieja o imieniu Mganga nie była kobieta ani jej córka, ale samochód. Zabrał kluczyki, wsiadł i… no właśnie, nie odjechał. Samochód miał ręczną skrzynię biegów, co jest rzadko spotykane w USA. Sąsiad, który widział całą scenę ze swojego domu wezwał policję, a ta przybyła po ośmiu minutach i zastała pusty samochód, toczący się powoli w kierunku sąsiedniego ogrodzenia. Krótki spacer po osiedlu i nieudolny złodziej był już w rękach policjantów.

#8. Zły cel


Jaki jest najlepszy cel do włamania? Zapewne mieszkanie, w którym nie ma właścicieli. A najgorszy? Darren Kimpton z pewnością zna odpowiedź na to pytanie. Mężczyzna włamał się do mieszkania, które zostało okradzione kilka godzin wcześniej i które właśnie było oglądane przez policję. Nie była to jedyna nieudana próba Darrena tego wieczoru. Wcześniej próbował dostać się do domu w sąsiedztwie, ale jedyne, co tam osiągnął, to rozbicie szyby i poharatanie się jej odłamkami.

#9. Zakręcony


Napad to na pewno bardzo stresujące przeżycie, więc każdemu może zdarzyć się wpadka. Zwłaszcza jak próbujemy okraść londyński Halifax Bank. Złodziej wparował do środka z bronią w jednej ręce i torbą w drugiej. Zażądał od kasjera 700 tysięcy funtów. Następnym krokiem miało być podanie mu torby, którą miał napełnić forsą. I tutaj nasz złodziej się zakręcił. Zamiast torby, podał pracownikowi banku swój pistolet. Po kilku sekundach konsternacji uczestnicy zdarzenia odnaleźli się w nowych rolach. Mogłoby się wydawać, że bohater tej historii odejdzie z pustymi rękoma. Ale tak się nie stało — mimo wycelowanej w niego broni zdołał uciec… na rowerze jednego z pracowników.

#10. Najgorsze przebranie ever


Dobre przebranie ma dwie cechy: pozwala ukryć naszą tożsamość i wtopić się w tłum. Przebranie, które wybrał 48-letni Dennis Hawkins z Pittsburgha nie spełniało ani jednego z tych zadań. I trudno się dziwić, skoro składało się z damskiej blond peruki, sztucznego biustu i spodni clowna. Hawkins najwyraźniej chciał zmylić policję i udawać kobietę, ale zapomniał o zgoleniu zarostu. Chwilę po zdarzeniu policja otrzymała zgłoszenie, że jakiś facet w spodniach clowna próbował ukraść samochód na stacji benzynowej, ale został z niczym, bo kobieta, która była celem napadu po prostu odjechała. W momencie zatrzymania Dennis Hawkins był jeszcze lepiej rozpoznawalny, gdyż… prosto w twarz wybuchł mu ładunek z czerwoną farbą, schowany wśród plików banknotów zrabowanych z banku.
Źródło: livesterse

niedziela, 14 października 2018

Dziwny sklep w londynie

Brytyjka Lucy Sparrow postanowiła zamienić opuszczony londyński sklep w specyficzną galerię sztuki. Stworzyła w nim "sklep spożywczy", z tym że całe jego wyposażenie zostało przez nią własnoręczne uszyte z filcu - 4000 przedmiotów, łącznie z kasą i lodami w lodówce.

#1.



#2.



#3.



#4.



#5.



#6.



#7.



#8.

środa, 10 października 2018

Niezwykły dom wybudowany w Polsce

W mało znanej polskiej wsi Brenna firma KWK Promes wybudowała niezwykły dom, który nie tylko przyciąga oko niecodziennym wyglądem zewnętrznym i luksusem w środku. Budynek został zaprojektowany tak, aby oparł się wszelkim katastrofom naturalnym, jakie mogą mu zagrozić, łącznie z osuwiskami.

#1.


"Arka Koniecznego" powstała dokładnie według założeń właściciela i pomysłodawcy. Dom nie tylko zapewnia niezwykłe widoki, ale również bliskość przyrody, zwierząt, no i oczywiście wysoki poziom bezpieczeństwa.

#2.



#3.






#4.



#5.



#6.



#7.



#8.



#9.



#10.



#11.



#12.



#13.



#14.



#15.



#16.

Źródło: http://www.kwkpromes.pl/arka-koniecznego/2632