wtorek, 27 lutego 2018

Niesamowite budowle Sacsayhuaman i Ollantaytambo

Na terenie dzisiejszego Peru znajdują się niezwykłe budowle Sacsayhuaman i Ollantaytambo, składające się z wielu kilkuset tonowych kamieni, dopasowanych do siebie niczym puzzle.

Sposób łączenia kamieni, ich transport oraz wycinanie brył ze skały budzą najwyższe zdumienie. Czy dawni ludzie korzystali z zaawansowanej technologii podarowanej im przez bogów, o czym opowiadali konkwistadorom?

Od zarania dziejów ludzie wznosili niezwykłe megalityczne budowle. Ogromne konstrukcje były budowane na przestrzeni wieków w Azji, Afryce, Europie, Oceanii i Ameryce Południowej. Niesamowita precyzja w obróbce wielotonowych kamieni przy takich budowlach jak Lalibela, Ponape, świątynie na Malcie czy Puma Punku budzi podziw nawet w XXI wieku. Ludzie z tamtych lat potrafili transportować kilkuset tonowe kamienie, robić symetryczne cięcia, a nawet wycinać ze skał geometryczne bryły. Spoglądając na te wszystkie megalityczne budowle, warto się zastanowić w jaki sposób oraz dlaczego dawni ludzie konstruowali takie struktury.


Jedne z najciekawszych megalitycznych budowli znajdują się na
terenie dzisiejszego Peru, gdzie przed tysiącem lat rozwijała się cywilizacja
Inków. Tajemnicze prekolumbijskie konstrukcje Ollantaytambo i Sacsayhuaman budzą zdumienie swoim wyglądem oraz poziomem zaawansowania. Te niezwykłe fortece i kompleksy murów składają się z setek znakomicie dopasowanych do siebie kamieni o wadze nawet do 350 ton. Megality transportowano z kamieniołomów oddalonych o kilkanaście kilometrów, a następnie bez zaprawy i bez użycia zaawansowanych narzędzi obrabiano je w taki sposób, że kamienne mury wyglądają jak dopasowane do siebie puzzle. W enigmatycznych strukturach znajdziemy także symetryczne cięcia oraz bryły wycięte wprost ze skały.


Forteca Ollantaytambo znajduje się niedaleko od Cuzco i jest pełna ogromnych kamiennych murów oraz zdumiewających struktur wyrzeźbionych z andezytu. W Ollantaytambo znajduje się kilka wielkich murów, składających się z kamieni o wadze nawet do 100 ton. Kamienie zostały w tajemniczy sposób przetransportowane na wzgórze, a następnie obrobione. Oprócz murów w Ollantaytambo są także struktury, na których widać symetryczne cięcia, a z pobliskiej wielkiej skały wycięto bryły w kształcie graniastosłupa - jedną od samej góry, a drugą w środku skały. Patrząc na te niezwykłe struktury ma się wrażenie, że przy ich wzniesieniu użyto zaawansowanej technologii, którą dawno temu posiadali konstruktorzy tych budowli.


Sacsayhuaman także znajduje się niedaleko na północ od Cuzco. Budowla składa się z trzech murów z megalitów, ustawionych jeden za drugim. Niezbędne do budowy kamienie transportowano z dalekich kamieniołomów, a wiele z nich waży nawet po 100-150 ton, w tym rekordowo duży kamień o wymiarach 9 m x 5 m x 4 m waży aż 361 ton. Szokuje precyzja, z jaką łączono ze sobą kamienie i dopasowywano je do siebie, a przecież dokonano tego bez dzisiejszych maszyn czy nawet zaprawy. Kiedy hiszpańscy konkwistadorzy ujrzeli Sacsayhuaman na własne oczy, nie mogli zrozumieć w jaki sposób ludzie byli w stanie stworzyć te budowle, więc ich autorstwo przypisywali demonom. Spoglądając na te fascynujące mury warto poszukać odpowiedzi na pytania kto, jak i dlaczego wzniósł niegdyś te budowle, a także czy indiańskie legendy o pomagającym przy budowie bogu Wirakoczy mają w sobie ziarno prawdy.


Najczęściej przyjmuje się, że kamienne mury zbudowali Inkowie ok. tysiąca lat temu. Profesor architektury Jean Pierre Protzen, który badał te struktury, zaproponował wyjaśnienie, zgodnie z którym kamienie były transportowane za pomocą ramp, a niezwykłe łączenia były efektem modelowania kamieni przy pomocy młotków. Sami Inkowie twierdzili jednak, że budowle wzniesiono jeszcze przed tym, jak podbili te tereny i zaadaptowali je na własny użytek, dobudowując kolejne warstwy. Z dumą opowiadali Hiszpanom o tym, jak potrafili zbudować inne konstrukcje, jednak w przypadku Sacsayhuman i Ollantaytambo stwierdzali, że budowle wznosili przy pomocy bogów. Zwykle dana społeczność jest dumna ze swoich osiągnięć i pragnie się nimi pochwalić przed innymi, jednak Inkowie twierdzili, że sami nie byliby w stanie zbudować tak wyrafinowanych konstrukcji i stworzyli je dzięki tajemniczym artefaktom, które otrzymywali od bogów. Czy to tylko mity i legendy, czy też faktycznie nasi przodkowie korzystali z niezwykłej technologii podarowanej im przez boskich nauczycieli?


Hiszpański kronikarz Garcilaso de la Vega przytacza ciekawą opowieść, zgodnie z którą jeden z inkaskich królów zapragnął dorównać budowniczym Sacsayhuaman i postanowił przetransportować jeden ogromny głaz z odległych kamieniołomów. Wedle relacji kamień ciągnęło 20 tysięcy Indian, którzy mieli do pokonania strome zbocza. Jaki był tego efekt? W pewnym momencie głaz ześliznął się w przepaść i zmiażdżył wiele osób. Widać zatem, że sami Inkowie mieli problem z transportem 300-tonowych kamieni, a problematyczne pozostaje także ich łączenie oraz zupełnie niezrozumiałe wycinanie geometrycznych brył. Być może warto więc wspomnieć kto i w jaki sposób wg Inków wzniósł te niezwykłe budowle.


Wg inkaskich przekazów Sacsayhuaman i Ollantaytambo wznieśli ich dawni przodkowie, którzy przy budowli korzystali z pomocy boga Wirakoczy. Ten tajemniczy nauczyciel zstąpił z nieba w błyszczącym obiekcie i użyczał Indianom tajemniczy artefakt zwany złotym klinem, który podobno w magiczny sposób zmiękczał kamień. Ponadto Wirakocza użyczał urządzenie, które sprawiało, że wielkie megality poruszały się w powietrzu za pomocą dźwięcznych melodii. Co ciekawe, podobne relacje o kamiennych blokach poruszanych za pomocą dźwięku znajdziemy w dziesiątkach innych kultur na całym świecie.


Czy konstruktorzy Sacsayhuaman i Ollantaytambo faktycznie korzystali z urządzeń technologicznych podarowanych im przez istotę pozaziemską, czy też samodzielnie wznieśli te budowle przy pomocy dźwigni, ramp i tytanicznej pracy? Dlaczego Inkowie nie chcieli się pochwalić swoim osiągnięciem przed konkwistadorami i opowiadali historię o pomocy od bogów? Spoglądąjąc na wyrafinowanie i rozmach budowli nietrudno pokusić się o stwierdzenie, że w opowieściach o boskiej technologii może się kryć ziarno prawdy. Być może przybysze z kosmosu oprócz przekazywania ludziom przykazań moralnych udostępniali także swoją technologię do budowy wielkich konstrukcji, w nadziei, że tysiące lat później ludzie żyjący w erze rozwiniętej nauki będą się zastanawiać w jaki sposób zostały wzniesione. Dziś, w XXI wieku, niezwykłe budowle z Peru wciąż budzą w nas podziw.

sobota, 24 lutego 2018

8 najdziwniejszych roślin świata

Królestwo roślin jest przeogromne i bardzo zróżnicowane, dlatego nikogo nie powinno dziwić, że oprócz dobrze znanych nam gatunków, można w nim znaleźć prawdziwe dziwadła, takie jak te.

#1. Raflezja Arnolda, zwana też bukietnicą (Rafflesia arnoldii)



Sama nie wytwarza korzeni, łodyg ani liści. Charakteryzuje się tym, że posiada największy kwiat w świecie roślin. Składa się on z pięciu czerwonych i mięsistych płatków. Jego rozmiary wynoszą 80-100 cm średnicy i ok. 10 kg wagi. Wydziela cuchnący zapach gnijącej padliny, który wabi zapylające go muchówki. Kwitnie przez 5-7 dni raz na kilka lat. Z powodu odoru nazywany jest przez mieszkańców Sumatry “trupim kwiatem”.

#2. Hydnora africana

Ta niezwykła roślina pasożytuje na korzeniach krzewów z rodziny wilczomleczowatych na jałowych pustyniach Afryki. Hydnora rośnie pod ziemią, za wyjątkiem cielistego kwiatu, który wyrasta nad ziemię i emituje odór zgnilizny. Zapach ten wabi całe stada skarabeuszy. Gdy żuk dostanie się do kwiatu, jest więziony na jakiś czas, żeby mógł spokojnie zapylić roślinę, po czym kwiat się otwiera i go wypuszcza.



#3 Smocza lilia (Dracunculus vulgaris Schott)

Zwana też lilią voodoo, pochodzi z Europy południowej. Z okrywy kwiatu – dużej (do 1 metra) i czerwonej – wydobywa się nieprzyjemny dla człowieka zapach padliny, przyciągający muchy, które zapylają tę roślinę.



#4 Amorphophallus titanum

Nazwa wywodzi się ze starożytnej greki: amorphos, “pozbawiony formy, bezkształtny” + phallos, “penis”, i nawiązuje do kształtu kolby. Jego kwiatostan może osiągnąć wysokość 2,5 m, a szerokość 1,5 m.



#5 Wollemia szlachetna (Wollemia nobilis)

Ta roślina to żywa skamielina. Przed 1994 rokiem znana była tylko ze skamieniałości pochodzących sprzed 150 mln lat. Jest to gatunek niezwykle rzadki – na naturalnym stanowisku stwierdzono tylko 43 rośliny. Miejsce występowania wollemii jest utrzymywane w tajemnicy. Drzewo osiąga wiek do 1000 lat.




#6. Welwiczja przedziwna (Welwitschia mirabilis)

Występuje na kamienistych równinach północnej Namibii i jest uważana za relikt z okresu jury. Jej żywotność szacuje się nawet na 2500 lat. Na całym świecie nazywają ją “botaniczna ośmiornicą”, “rośliną inną niż wszystkie inne” lub “najbrzydszą rośliną świata”, a mieszkańcy Namibii nazywają ją po prostu “cebulą pustyni” i zjadają. Jest ona drzewem-karłem. Jej częściowo zagłębiony w ziemi pień jest szerszy niż wyższy, a liście ma tylko dwa, za to rosnące przez całe życie rośliny i rozdzielające się wzdłuż równoległej nerwacji na poskręcane pasy.



#7. Drakaea glyptodon


Storczyk, którego kwiaty kolorem i zapachem przypominają surowe mięso. Zapylana jest przez samców osy.



#8. Wolffia angusta

Najmniejsza roślina kwiatowa na Ziemi, która osiąga zaledwie 0,6 mm długości i 0,33 mm szerokości. Pochodzi z Australii. To chyba jedyna roślina, której mała kolonia zmieści się na łepku od szpilki. Dwie rośliny w pełnym rozkwicie spokojnie mieszczą się we wnętrzu wydrukowanej małej litery “o”.


Źródło: divinecaroline.com

środa, 21 lutego 2018

Brytyjskie dziwactwa

Anglia kojarzy nam się z lewostronnym ruchem, czerwonymi budkami telefonicznymi i piętrowymi autobusami. Ale prócz tego Anglia ma do zaoferowania kilka innych dziwactw, które dla Brytyjczyków są całkowicie normalne, a dla nas niekoniecznie. Poniżej zbiór kilku ciekawych faktów, których z pewnością uświadczysz będąc na wyspach.

Dwa kurki przy umywalce

Zgadza się. W większości domów, a nawet i w pubach przy umywalce znajdziesz dwa kurki. Jeden z wodą gorącą, a drugi z zimną. Więc jeśli chcesz umyć ręce, myjesz albo w gorącej, w której śmiało można zaparzyć herbatę, albo w lodowatej, co zaś może skutkować odmrożeniami. Możesz też spróbować umyć w tej i w tej, ale ta czynność będzie wymagała od ciebie dużego refleksu i wysiłku. Od zawsze w angielskim systemie wodno-kanalizacyjnym ciepła i zimna woda dostarczane są pod różnymi ciśnieniami, co utrudnia instalowanie baterii. Podwójne krany zapobiegają chlapaniu i innym niebezpiecznym efektom. Niektórzy uważają, że dwa krany to oszczędność. Jeśli chce się umyć ręce, trzeba najpierw zatkać zlew korkiem i dopiero nalać odpowiednią ilość wody, co chroni przed marnotrawstwem.


Brak gniazdek w łazience

W Polsce normalnym jest, że w łazience znajduje się gniazdko. Kobieta włosy potrzebuje wysuszyć, a facet zgolić swą brodę. Tutaj chyba takich potrzeb nie mają. Chcąc wysuszyć włosy, musisz to zrobić w przedpokoju, a golić się musisz w sypialni, czyli wszędzie tam, gdzie gniazdko się znajduje. W związku z tym, że w angielskich łazienkach panuje klimat tropikalny, bo okna są jak dla krasnoludków albo nie ma ich wcale, przy tak ogromnej wilgotności, gdzie woda spływa po ścianach, podłączenie czegokolwiek do gniazdka mogłoby mieć fatalne skutki.

Światło na sznurku

Pozostając przy angielskiej łazience, kolejnym dziwactwem jest sznurek, za pomocą którego możesz zapalić światło. Powód jest ten sam, co w przypadku gniazdek, a raczej ich braku. Duża wilgotność. Więc wracając w środku z imprezy musisz najpierw chwilę się namachać ręką, by znaleźć sznurek, który swobodnie dynda Ci z sufitu. Taka zabawa w ciuciubabkę.

Pralka obok lodówki

W związku z tym, że łazienki w angielskich domach są mikroskopijne, nie ma mowy, by jeszcze wcisnąć tam krwiożerczy bęben. Dlatego stoi on zwykle w kuchni. Przeważnie obok zlewu lub lodówki.


Bierz pan co potrzebujesz

Chcesz pozbyć się starego telewizora albo nowa sofa nie mieści ci się w salonie? Wystaw ją przed swoim domem. To bardzo popularna praktyka, dzięki której możesz pozbyć się starej rzeczy. Wystarczy wystawić jakikolwiek przedmiot przed swoim domem, by znalazł nowego właściciela. I nie jest to żadna kradzież. Potrzebujesz? Przyda ci się? Proszę bardzo. Bierz.



19 papierosów w paczce

Kupując papierosy w Anglii, możesz nabyć paczuszkę, w której znajduje się 10 papierosów albo...19. Nie 20, tak jak w Polsce.


Woda z kranu

Tutaj normalnym jest, że w restauracji możesz zamówić tap water. Zwyczajną wodę z kranu. I bez względu na status społeczny, czy masz dużo kasy czy zwyczajnie jej ci brak, woda z kranu jest zamawiana namiętnie. Woda w Anglii jest zdrowa, więc można pić ją bez obaw. Jako ciekawostkę można dodać, że angielska woda zawiera w sobie śladowe ilości Prozacu.


Inne nazwy produktów

Opakowanie się zgadza, smak i zapach ten sam, lecz nazwa jakby trochę inna. Wiele produktów, które są dostępne w całej Europie, tutaj ma inną nazwę. Dla przykładu, marka Rexona występuje w Anglii pod nazwą Sure, a chipsy Lay's nazywają się Walkers.


Okna otwierane na zewnątrz

Dla niektórych jest to spisek, dzięki którym firmy zajmujące się myciem okien mają na czym zarobić, bo niestety bez pomocy specjalisty sam okien nie umyjesz. Okna w Anglii otwierają się na zewnątrz. Dlaczego? Ano dlatego, że Anglia słynie z deszczowych dni i nocy oraz dużej wilgotności. Więc jeśli ci w domu duszno, ale na dworze leje jak z cebra, nie musisz się martwić, że woda spływać ci będzie po twarzy podczas snu. Wystarczy uchylić okno i gotowe. To rzeczywiście ma sens. Gorzej jeśli podczas wiosennych porządków pragniesz umyć swe okno na świat. Wtedy będzie potrzebna pomoc cleanera.

Wszechobecne dywany

Mdła lawenda lub magnolia to kolor-hit, w jakim położona jest wykładzina w domu. W całym domu. Nawet w łazience, gdzie po kilku miesiącach regularnego korzystania z niej można zaobserwować na dywanie mały mikroklimat. Biorąc pod uwagę tryb życia oraz brak higieny u niektórych Brytyjczyków, zapewne po kilku latach można wyhodować sobie dorodnych rozmiarów pieczarki. Wykładziny występują również w pubach. Są tego plusy, bo podłoga czy parkiet się zarysuje. Minus jest taki, że każde wylane piwo wsiąka powoli w tenże dywan.



Potrawa narodowa Fish and Chips

My Polacy możemy się pochwalić naprawdę dobrą kuchnią. Ale wiadomo. Taki bigos czy schabowy wymaga umiejętności kulinarnych oraz pochłania sporo czasu, by go przygotować. Anglicy poszli na łatwiznę. Serwują rybę ociekającą tłuszczem z frytkami. Do nabycia na każdej ulicy.


Angielska uprrzejmość

"You alright", "Thank you darling" to tylko jedne z wielu zwrotów, z którymi możesz się spotkać w sklepie kupując chleb i mleko. W większości zwroty te są wymuszone, i zwykle mało kogo obchodzi to jak się czujesz. Niemniej jednak miło czasem to usłyszeć.Ponadto Anglicy ciągle się przepraszają. Czy niechcący cię popchną na ulicy, czy musną nawet, zatrzymają się, grzecznie przeproszą i zapytają, czy wszystko jest OK.


Czerwone światło

W Polsce za przejście na czerwonym świetle można dostać wysoki mandat, dodatkowo zawsze czyha gdzieś ukryty z boku funkcjonariusz, czekający aż obywatel wykorzysta sytuację i przejdzie na czerwonym świetle. W Anglii mają to w nosie. Czerwone światło informuje, że trzeba być ostrożnym przechodząc przez jezdnię. Nawet na najbardziej ruchliwych ulicach. Wystarczy po prostu być szybkim.


Pozostając przy temacie ulic, w wielu rejonach Londynu znajdują się znaki informujące o tym, w którą stronę należy popatrzeć przechodząc przez ulicę. Dla kogoś, kto znajduje się tu po raz pierwszy, a całe życie spoglądał tylko w lewo, to naprawdę bardzo pomocna sprawa.


Jednostki miar i wag

Z niektórymi naprawdę warto się zapoznać, zwłaszcza jeżeli masz ochotę poruszać się po Anglii samochodem. Zamiast kilometrów, prędkość podaje się w milach. Dodatkowo zamiast kilogramów są funty, a zamiast centymetrów cale.
Kupując piwo w pubie nie masz do wyboru piwa małego albo dużego. Tutaj piwo kupuje się na pinty. 1 pinta to 20 uncji płynu, czyli ok. 568 ml.
Czyli chcesz duże, prosisz o pint, chcąc uraczyć się małym piwem, kupujesz half pint.
I na koniec cudowna wiadomość. Piwo podane w pubie jest nalane do kufla po brzegi. Jak na zdjęciu powyżej. Bez piany o grubości 5 centymetrów.

niedziela, 18 lutego 2018

Jak wyglądają zwierzęce głodomory podczas jedzenia?

No cóż - wyglądają inaczej niż normalnie. Czasem zabawnie, a czasem wręcz komicznie.

#1.

Kliknij i zobacz więcej!

#2.

Kliknij i zobacz więcej!

#3.

Kliknij i zobacz więcej!

#4.

Kliknij i zobacz więcej!

#5.

Kliknij i zobacz więcej!

#6.

Kliknij i zobacz więcej!

#7.

Kliknij i zobacz więcej!

#8.

Kliknij i zobacz więcej!

#9.

Kliknij i zobacz więcej!

#10.

Kliknij i zobacz więcej!

#11.

Kliknij i zobacz więcej!

#12.

Kliknij i zobacz więcej!

#13.

Kliknij i zobacz więcej!

#14.

Kliknij i zobacz więcej!

#15.

Kliknij i zobacz więcej!