Mieszkając w mieście czy miasteczku, ograniczając swoje
poruszanie się do tras dom-praca-sklep, łatwo zapomnieć o tych pięknych
miejscach na Ziemi, które warto odwiedzić.
Źródło:
http://www.airpano.com/360-videos.php
poniedziałek, 30 października 2017
piątek, 20 października 2017
Sky Bike - przejażdżka rowerem pomiędzy koronami drzew ekwadorskiego rezerwatu przyrody
Turyści, którzy zapuścili się w rejony mglistego lasu w
obrębie stolicy Ekwadoru, Quito, na pewno nie żałują swojej decyzji.
Oprócz noclegu w luksusowych warunkach mogą także z bardzo bliska, a
nawet bardzo wysoka, przyjrzeć się całemu majestatowi fauny i flory
regionu.
Hotel Mashpi Lodge jest własnością Roque Sevilli, ekscentrycznego kolekcjonera orchidei, milionera oraz byłego burmistrza stolicy Ekwadoru. Gdy wycinka lasu zaczęła zagrażać egzotycznym okazom kwiatów, wraz z grupą znajomych wykupił prawie 1300 hektarów andyjskich lasów mglistych. Weekend w tym ekskluzywnym miejscu kosztuje około 1300 dolarów od osoby, ale chętnych nie brak...
W 2012 roku powstała nie lada atrakcja dla turystów - Sky Bike.
Sky Bike to coś w rodzaju dwuosobowego roweru zawieszonego na linie na wysokości 60 metrów nad ziemią. Pojazd zamontowany został na 200-metrowej linie, która rozciągnięta jest między dwoma punktami w samym sercu rezerwatu Mashpi. Turyści, którzy odważyli się skorzystać z atrakcji Sky Bike sami nadają tempo swojej przejażdżce. Możliwość obcowania z florą i fauną andyjskich mglistych lasów na poziomie kilkudziesięciu metrów w pełni rekompensuje krótką trasę.
Obecny kształt roweru to wypadkowa 5 innych projektów przedstawionych w artykule w magazynie "Popular Mechanics".
Źródło:
http://www.mashpilodge.com/en/the-experience/exploring-mashpiHotel Mashpi Lodge jest własnością Roque Sevilli, ekscentrycznego kolekcjonera orchidei, milionera oraz byłego burmistrza stolicy Ekwadoru. Gdy wycinka lasu zaczęła zagrażać egzotycznym okazom kwiatów, wraz z grupą znajomych wykupił prawie 1300 hektarów andyjskich lasów mglistych. Weekend w tym ekskluzywnym miejscu kosztuje około 1300 dolarów od osoby, ale chętnych nie brak...
W 2012 roku powstała nie lada atrakcja dla turystów - Sky Bike.
Sky Bike to coś w rodzaju dwuosobowego roweru zawieszonego na linie na wysokości 60 metrów nad ziemią. Pojazd zamontowany został na 200-metrowej linie, która rozciągnięta jest między dwoma punktami w samym sercu rezerwatu Mashpi. Turyści, którzy odważyli się skorzystać z atrakcji Sky Bike sami nadają tempo swojej przejażdżce. Możliwość obcowania z florą i fauną andyjskich mglistych lasów na poziomie kilkudziesięciu metrów w pełni rekompensuje krótką trasę.
Obecny kształt roweru to wypadkowa 5 innych projektów przedstawionych w artykule w magazynie "Popular Mechanics".
Ann
Abel, redaktorka magazynu Forbes, w detalach opisała swoje
doświadczenia na Sky Bike'u. "Gdy tylko zaczęłam pedałować w tym
ustrojstwie, z miejsca ogarnęło mnie rozbawienie. Przejazd nad
ekwadorskim lasem to uczucie, którego nie da się opisać ani porównać z
żadnym innym. Kiedy pierwsze wrażenie tego nowatorskiego pojazdu już cię
opuści, wtedy po prostu cieszysz się widokiem. Przemieszczasz się wolno
i jesteś w stanie zobaczyć o wiele więcej niż podczas zjazdu na linie
czy kołysząc się niebezpiecznie na podwieszanych, linowych mostach."
Sky
Bike daje szansę turystom, by z bliska przyjrzeć się unikalnym
zwierzętom w ich naturalnym środowisku. Są one mniej przestraszone i
dużo bardziej spokojne, kiedy ludzie pojawiają się w tak
nieoczekiwanych miejscach. Rezerwat Mashpi to niesamowite miejsce, w
którym żyje ponad 400 gatunków ptaków spośród 450 występujących w tym
rejonie świata.
środa, 18 października 2017
7 narodowych alkoholi z mniej popularnych zakątków świata
Piweczko za granicą? Kiepski pomysł – to
możemy dostać wszędzie. Lepiej spróbować lokalnych Alkoholi. Koncernowe
piwo po wyczerpującym dniu zwiedzania? Kuszące, ale… równie
bezsensowne. Znacznie więcej przyjemności da raczenie się lokalnym
specjałem. A co to oznacza w różnych miejscach świata?
#1. Krambambula – białoruska nalewka na ziołach
Białoruś
nie jest typowym celem dla polskich turystów. Tak samo jak
"krambambula" nie jest nazwą, którą większość z nas kojarzyłaby z
Białorusią czy alkoholem. A to błąd, bo właśnie krambambula jest
uznawana za narodowy trunek naszych miłych sąsiadów ze wschodu. Jest to
nalewka o bogatej tradycji wytwarzania, swój aromat czerpiąca przede
wszystkim z ziół i przypraw – cynamonu, pieprzu, kminku, anyżu, jałowca,
a także miodu. Ale to tylko baza, bo zaradni białoruscy gospodarze
dodają do krambambuli właściwie wszystko, na co przyjdzie im ochota.
#2. Mamajuana – dominikański drink jak porto
Ma
głęboki czerwony kolor i podobno smakuje zupełnie jak porto – tyle że
przygotowanie wydaje się znacznie bardziej skomplikowane. Mamajuana,
narodowy drink na Dominikanie, to mieszanka rumu, czerwonego wina i
miodu leżakująca w butelce z korą i ziołami. Ale nie byle jakimi
ziołami, bo specjalną mieszanką, którą Indianie Taino parzyli jak
herbatę. Mamajuanie przypisuje się liczne prozdrowotne właściwości, a
legendy głoszą, że dominikański drink dobrze sprawdza się również w roli
afrodyzjaka.
#3. Singani – boliwijski winiak z Andów
Gdyby
kogoś koleje losu zawiodły do Boliwii, powinien koniecznie spróbować
singani. To wytwarzany wyłącznie w boliwijskich Andach winiak
destylowany z winogron szczepu muskat. Tradycja produkcji singani sięga
XVI wieku i "pokojowych wizyt" Hiszpanów w Ameryce Południowej. Przez
lata niczym nieskrępowanej destylacji ustalono ostatecznie jedyny
słuszny przepis, który objął ochroną boliwijski rząd. Tym sposobem
singani stało się dobrem narodowym. I po dziś dzień może być wytwarzane
tylko z winogron rosnących na wysokości przynajmniej 1600 metrów n.p.m.
#4. Maotai – chińska wódka z sorga
Ponad
55% to nomen omen nie przelewki. Najpopularniejsza chińska wódka nosi
nazwę maotai i otrzymywana jest w wyniku 30-dniowej, ośmiokrotnej
destylacji sfermentowanego sorga, rośliny bardzo popularnej w Państwie
Środka. Zanim jednak trunek trafi do spragnionych gardeł, czeka go
jeszcze kilkuletnie leżakowanie w beczkach z… porcelany. I również z
porcelanowych naczyń maotai się pije. Smakuje i pachnie specyficznie,
ale nie przeszkadza to całym Chinom w raczeniu się alkoholem.
#5. Tedż – etiopski miód pitny
W
kwestii picia miodu bliscy nam są Etiopczycy. Ich narodowy trunek to
tedż – specjał niegdyś przynależny głównie arystokracji, który
ostatecznie zawędrował pod strzechy. Słodki i delikatny smak miodu to
tylko pozory – w rzeczywistości wytwarzany z miodu i sproszkowanych
roślin napój ma tak dużą zawartość alkoholu, że potrafi powalić
niejednego amatora procentów. Mniej zaawansowanych smakoszy Etiopczycy
częstują barele – to również tedż, tyle że fermentowany krócej. Jeszcze
słodszy, ale generalnie słabszy.
#6. Seco Herrerano – panamski rum do wszystkiego
Panamczycy
nie zawracają sobie głowy różnicowaniem – dla nich istnieje przede
wszystkim Seco Herrerano czyli trzykrotnie destylowany sok trzciny
cukrowej, co przekłada się na 35% alkoholu w rumie, bo tym właśnie jest
Seco Herrerano. Napój wytwarzany jest przez rodzinę Varela od 1908 roku i
eksportowany do 65 krajów świata. Na miejscu, w Panamie, służy
absolutnie do wszystkiego. Zastępuje wódkę i inne rumy w drinkach, pity
bywa sam, a niektórzy do Seco Herrerano dodają nawet mleko
(niekoniecznie kokosowe).
#7. Ruou nep – wietnamskie wino ryżowe
Czy
będzie z tego wino czy kleik – to kwestia otwarta, bo ruou nep jest
spożywane w obu tych formach. W winnej postaci jest to napój otrzymywany
ze sfermentowanego kleistego ryżu z dodatkiem drożdży, a następnie
podgrzewany w liściach bananowca. Ruou nep bywa czerwone, brunatne, a
czasem całkiem jasne – wszystko zależy od rodzaju ryżu i dodatków.
Wietnamczycy uważają wino ryżowe za szczególnie dobre dla zdrowia. Ruou
nep ma być wyjątkowo skuteczne w zwalczaniu pasożytów.
Źródła: 1, 2, 3, 4
Źródła: 1, 2, 3, 4
niedziela, 15 października 2017
7 narodowych dań z nieco mniej popularnych zakątków świata
Włosi mają pizzę, Hiszpanie paellę, a Czesi knedliki.
Polaków wszyscy kojarzą za sprawą bigosu, pierogów i kotletów
schabowych (niekoniecznie naraz). A jak rzecz z daniami narodowymi ma
się w innych krajach?
#1. Dolmades - gołąbki po azersku
Zawijanie farszu w liście wybranej rośliny i
gotowanie nie jest nowym ani unikatowym pomysłem. U nas robi się
gołąbki - nadzienie z ryżu i mięsa zawijane w liście kapusty.
Tymczasem w Azerbejdżanie narodową potrawą jest dolmades - również
gołąbki, tyle że nieco mniejsze od polskich i z mięsa jagnięcego z
ryżem, zawiniętego w liście winogron. Oprócz jagnięciny i ryżu w
środku pojawiają się często również dodatki, takie jak czosnek, cebula,
rodzynki czy orzeszki. Dolmades podaje się po ugotowaniu, na ciepło i z
sosem.
#2. Ndole - kameruńska zupa z sileńca
Ndole
to zupa na tyle gęsta, że może właściwie służyć za "zwyczajne drugie
danie". Bardzo powszechna w Kamerunie, składa się przede wszystkim z
gotowanych liści sileńca, zastępowanych w razie potrzeby (i
dostępności) szpinakiem. Oprócz sileńca do garnka trafiają też krewetki,
suszone dorsze (tzw. sztokfisz), wołowina, czosnek i orzechy. Ndole
podaje się często z ryżem i z pieczonymi bananami.
#3. Kabsa - arabska potrawka z ryżu
Kabsa
to danie dobrze znane na terenie niemal całego Półwyspu Arabskiego i w
jego bezpośrednim sąsiedztwie, ale jako takie utożsamiane jest przede
wszystkim z Kuwejtem, gdzie funkcjonuje jako danie narodowe. Kabsa to
mieszanka ryżu, przypraw, mięsa oraz warzyw. Charakter daniu nadają
przede wszystkim orientalne przyprawy - pieprz, goździki, kardamon,
szafran czy cynamon - i to one sprawiają, że kabsa różni się od każdej
innej znanej na świecie ryżowej potrawki. Specyficzny jest też sposób
przyrządzania mięsa - tradycyjnie "grilluje" się je w głębokim,
wykopanym w ziemi dole.
#4. Pastizzi - francuskie ciastka z Malty
W
dosłownym tłumaczeniu "pastizzi" znaczy... cipki. I już sam ten fakt
sprawia, że wśród obeznanych z lokalnym językiem osób ciasteczka te
cieszą się szczególnie dużym powodzeniem. Ale - dodają turyści - tak
dobre można spotkać tylko na Malcie. W rzeczywistości jednak pastizzi to
nic skomplikowanego - wypieki z ciasta francuskiego z nadzieniem albo
serowym, albo groszkowym. Pastizzi bardzo często podawane są do piwa,
można je kupić niemal wszędzie, a swoją humorystyczną nazwę zawdzięczają
wyglądowi, który komuś miło się skojarzył.
#5. Lap lap - zapiekanka z Vanuatu
Mówiąc
szczerze, "zapiekanka" to zdecydowanie zbyt małe słowo, by określić lap
lap, narodowe danie mieszkańców Vanuatu, najszczęśliwszego państewka na
Ziemi. Na liściach bananowca układa się warstwami warzywa (między
innymi utarte na pastę taro), i mięso (wieprzowinę, wołowinę, ryby),
podlewając obficie mlekiem kokosowym, a następnie zawija całość i wkłada
do kamiennego pieca na pół godziny, po których lap lap jest gotowe.
Mimo że rzecz wydaje się nieszczególnie skomplikowana, wielu zdolnych
kucharzy zdążyło się już "przejechać" na narodowej potrawie Vanuatu.
#6. Pho - wietnamska zupa z surowym mięsem
Zachodnich
kucharzy przerasta już sama wymowa nazwy - pho czyta się nieco
zaskakująco jako "fa". Ale samo danie jest na tyle interesujące, że nie
warto zrażać się językowymi zawiłościami. Pho składa się z bulionu,
warzyw, imbiru, sosu rybnego i typowo azjatyckich przypraw. Jednak to,
czym pho różni się od trochę bardziej doprawionego rosołu, to mięso,
które do zupy trafia zupełnie surowe. Nie gotuje się go, tylko parzy w
gorącym bulionie i natychmiast podaje. W zależności od wersji, do
wietnamskiej zupy pho wykorzystuje się wołowinę lub drób. Wieprzowiny -
ze względu na sposób przyrządzania - nie. Całość serwuje się z makaronem
ryżowym, chili, limonkami.
#7. Sadza - kukurydziana kasza z Zimbabwe
"Sadza"
- to nie brzmi dobrze, ale w Zimbabwe nie narzekają. Tam ową sadzę je
się niemal codziennie. To kasza kukurydziana gotowana sama lub z
dodatkiem masła orzechowego lub margaryny. Jako gęsta potrawka podawana
często na śniadanie. W zależności od okazji sadzę je się też z mięsem,
warzywami, a nawet samym jogurtem - jak komu możliwości i chęci
pozwalają. W Zimbabwe sadza jest posiłkiem najpopularniejszym, podawanym
już nawet półrocznym dzieciom.
Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
środa, 11 października 2017
Rosenmontag w Niemczech
16 lutego 2015 w Niemczech miał miejsce tradycyjny Rosenmontag, wielka karnawałowa impreza odbywająca się w poniedziałek przed Środą Popielcową. Ulice w Kolonii, Moguncji i Düsseldorfie wypełniły się kolorowymi figurami ilustrującymi bieżącą sytuację polityczną i poprzebieranymi uczestnikami tej ulicznej imprezy.
Źródło:
http://terraoko.com/?p=79708#more-79708
#1. Grecja
#2. Niemiecka minister obrony Ursula von der Leyen
#3. Prezydent Obama
#4.
#5. Państwo islamskie / idiotyczna polityka wobec Iraku
#6. Satyry nie można zabić - Charlie Hebdo
#7.
#8.
#9.
#10.
#11.
#12.
#13.
#14.
#15.
#16.
#17.
#18.
#19.
#20.
#21.
#22.
#23.
#24.
#25.
#26.
#27.
#28. Grecja
#29.
#30.
#31.
#32. Putinator, czyli prezydent Rosji Putin jako Terminator
#33.
#34. Terror nie ma nic wspólnego z religią
#35.
#36.
#37.
#38.
#39.
#40.
#41.
#42.
#43.
#44.
#45.
#46.
#47. Ukraina - wojna, pokój - Merkel
#48. Bić, ale z godnością
#49. To jest prawdziwy upadek Zachodu
Subskrybuj:
Posty (Atom)